KOLEJNA PRZEGRANA POLSKI PRZED TRYBUNAŁEM
Zapadł kolejny wyrok w Europejskim Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu, który obnaża polskich sędziów i rozumienie przez nich praw obywatelskich.
Znowu zapłacimy za nie douczonych nieudaczników, którzy są wręcz totalnie bezkarni w Polsce. Praktycznie nie odpowiadają za nic. Choć powinni być wzorami kompetencji i transparentności działania.
” Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu orzekł, że Polska naruszyła wobec reżysera Grzegorza Brauna art. 10 Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka, gwarantujący wolność słowa.
Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu orzekł naruszenie przez Polskę artykułu 10 Europejskiej Konwencji gwarantującego obywatelom wolność słowa. Wyrok dotyczy skargi złożonej przez reżysera Grzegorza Brauna, który nazwał profesora Jana Miodka agentem SB. Relacja Andrzeja Gebera Dodaj do playlisty
Trybunał oświadczył, że jest bezsporne, iż postępowania sądowe w Polsce przeciwko Braunowi kolidowały z jego prawem do swobody wypowiedzi. ETPC poinformował, że nie jest w stanie przyjąć stanowiska polskich sądów, które nałożyły na Brauna wymóg udowodnienia prawdziwości swoich twierdzeń i tym samym spełnienia bardziej wyśrubowanych standardów niż te, które obowiązują dziennikarzy.
Trybunał zdecydował, że Polska ma zapłacić Braunowi w sumie 14 tys. euro odszkodowania i zadośćuczynienia za szkody oraz tytułem zwrotu poniesionych kosztów.
Konflikt z prof. Miodkiem
W 2009 roku Sąd Najwyższy orzekł, że Braun ma przeprosić w mediach znanego językoznawcę prof. Jana Miodka za wypowiedź z 2007 roku w dyskusji w programie Polskiego Radia Wrocław. Braun oznajmił tam, że wśród przeciwników lustracji są tacy, którzy mają osobisty interes, by się jej sprzeciwiać i dodał, że prof. Miodek był „informatorem policji politycznej PRL”. Reżyser i dokumentalista przedstawiał się jako szczególnie zainteresowany tematyką lustracji.
Prof. Miodek – językoznawca z Uniwersytetu Wrocławskiego – pozwał Brauna i wygrał sprawę w dwóch instancjach. Sąd ustalił, że wprawdzie profesor został w 1978 r. zarejestrowany przez SB jako tajny współpracownik o kryptonimie Jam i wyrejestrowany w 1989 r., ale brak jakichkolwiek danych potwierdzających, że do rzeczywistej współpracy doszło. Takich samych ustaleń dokonała uniwersytecka komisja historyczna badająca sprawę profesora.
Braun przegrał przed sądem
SN podtrzymał nakaz przeproszenia prof. Miodka przez Brauna oraz wpłaty 20 tys. zł na cel dobroczynny. W porównaniu z orzeczeniami sądów niższej instancji ograniczono jednak liczbę mediów, w których miały się ukazać przeprosiny – do PR Wrocław oraz „Gazety Wyborczej”. Wyrok był ostateczny, jednak Braun po jego wysłuchaniu oświadczył, że Miodka nie przeprosi.
Strasburski trybunał we wtorkowym orzeczeniu przywołał argumentację polskich sądów, które uczyniły rozróżnienie między standardami obowiązującymi wyłącznie dziennikarzy oraz innych uczestników debaty publicznej. W przypadku dziennikarzy zabierających głos w debacie ważnej z punktu widzenia interesu społecznego miała obowiązywać jedynie zasada należytej staranności i dobrej wiary, podczas gdy na innych, w tym przypadku Braunie, ciąży obowiązek udowodnienia prawdziwości swoich twierdzeń – napisano na stronie Trybunału. Jak argumentowano, Sąd Najwyższy uznał, że Brauna nie można uznać za dziennikarza w świetle obowiązujących przepisów, a jego oświadczenie miało charakter prywatny. Tymczasem Braun utrzymywał, że przez wiele lat był aktywnym dziennikarzem, a debata radiowa, w której wziął udział, dotyczyła ważnej sprawy odnoszącej się do postaci publicznej.
Decyzja Trybunału
Jak napisano w komunikacie ETPC, Trybunał przyjął do wiadomości, że Braun sformułował przeciwko prof. Miodkowi poważne oskarżenie, które naraziło na szwank jego reputację. Jednak nie mógł zgodzić się z podejściem zakładającym rozróżnienie standardów obowiązujących różnych uczestników debaty publicznej. Jednocześnie zastrzeżono, że ETPC nie miał na celu rozstrzygnąć, czy Braun był dziennikarzem w świetle obowiązującego w Polsce prawa, czy też nie. Zadaniem Trybunału nie było także rozstrzygnięcie, czy formułując zarzut powód dysponował wiarygodnymi dowodami.
W 2009 roku prawnik reżysera przekonywał, że działał on w interesie społecznym oraz wskazywał na orzeczenie SN z 2005 r. stawiające wyżej swobodę wypowiedzi niż prawdziwość zarzutu – o ile informacje zbierało się rzetelnie.
Krytyka Hambury
Grzegorz Braun pozwał Polskę do Strasburga w 2010 roku za naruszenie artykułu 10. Konwencji; reprezentował go mieszkający w Berlinie adwokat Stefan Hambura.
Hambura powiedział, że orzeczenie ETPC go satysfakcjonuje, tym bardziej, że zostało wydane jednomyślnie, bez zdania odrębnego. – Szkoda tylko, że tej sprawiedliwości trzeba było dochodzić aż w Strasburgu, bo można było tę sprawę rozwiązać w Polsce i polski wymiar sprawiedliwości powinien był sobie z tym poradzić – powiedział.
Zaznaczył, że w czasie, gdy sprawa trafiła przed Trybunał, Polska od blisko 20 lat była członkiem Rady Europy, a od sześciu także członkiem Unii Europejskiej, więc polski wymiar sprawiedliwości powinien być już w tym czasie obeznany ze standardami wynikającymi z przepisów prawa europejskiego.
– Być może polski wymiar sprawiedliwości nie do końca zaznajomił się z orzecznictwem w sprawie konwencji, ale też z ochroną praw podstawowych, bo podobne standardy obowiązują tutaj w ramach Rady Europy, jak i Unii Europejskiej. Być może warto byłoby zorganizować szkolenia dla sędziów w Polsce, żeby mogli się z tym tematem bardziej zaznajomić – uważa.
Odpowiedź Miodka
Prof. Jan Miodek powiedział, że nie będzie komentował orzeczenia ETPC. – Były już w tej sprawie trzy wyroki, w tym wyrok Sądu Najwyższego. To wszystko co mam do powiedzenia w tej sprawie – oświadczył profesor.
Braun jest autorem filmów dokumentalnych, m.in. o związkach Lecha Wałęsy z SB i o gen. Wojciechu Jaruzelskim. W 2008 r. warszawski sąd uznał, że nie musi przepraszać Wałęsy za film pt. „Plusy dodatnie, plusy ujemne”, a Wałęsa jego – za określenia, że film – według którego był on TW „Bolkiem” – to „gniot”, a autor to „usłużny dziennikarz”.
Jesienią 2012 r. prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie wypowiedzi Brauna o „wyprawieniu na tamten świat” dziennikarzy „Gazety Wyborczej” i TVN, które jednak umorzyła, uznając, że Braun nie nawoływał do zbrodni, a jego słowa wyrwano z szerszego kontekstu.
W 2011 r. Braun mówił na KUL o nieżyjącym już arcybiskupie lubelskim: „Józef Życiński, jako uczestnik życia publicznego w Polsce, był kłamcą i łajdakiem”. Atak na śp. arcybiskupa Józefa Życińskiego na KUL, noszącym imię Jana Pawła II, jest radykalnym przekroczeniem zasad kultury i prawdy – oświadczyło wtedy prezydium Konferencji Episkopatu Polski. Zdaniem KEP „posunięto się do oszczerstwa, które obciąża przede wszystkim sumienie mówiącego, ale także tych, którzy zgadzają się na tego typu wypowiedzi, a nawet je nagłaśniają””- źródło Polskieradio.pl za pp/PAP/IAR
No tak, Pan profesor Miodek zamiast zamilknąć całkowicie, musiał jednak coś powiedzieć, by zamącić ludziom w głowach. Polska uznaje orzecznictwo ETPC,
który w tym konkretnym przypadku podważył stanowisko polskich sądów i tego w debacie publicznej trzeba się trzymać! Polska została skarcona za wyroki wydane przez nasze sądy. Polscy podatnicy muszą zapłacić zadośćuczynienie i koszty postępowania przed ETPC.
Znowu jak bumerang wraca problem karania zwykłych obywateli poprzez konieczność zrzucania się na koszty i zadośćuczynienia za błędy popełniane
przez sędziów. Za dużo jest tego!
Słuchajcie, to jest wręcz niesamowite, że w Polsce donosicielstwo na aktywnych obywateli było i jest rozwinięte na potrzeby ludzi władzy wręcz do granic absurdu. Obecnie donoszą na skalę masową między innymi na przedstawicieli autentycznych organizacji obywatelskich, w tym stowarzyszeń,
by przypadkiem nie powstała w Polsce znacząca w sferze publicznej grupa.
Ale prawie wszyscy zarejestrowani lub nawet przyłapani na gorącym uczynku na donosicielstwie, są oczywiście niewinni, nikomu nie szkodzili lub nie szkodzą. Co pozostaje w sprzeczności z tym, że ogromne szkody wywołane donosicielstwem były i nadal powstają. To niby skąd się biorą szkody, kto je wywołuje? Ktoś jednak donosił, donosi, szkodził i szkodzi!
Nie wiem dlaczego tak jest? Ale argumentację używaną przez sędziów ETPC rozumiem. Niestety bardzo często tak jest, że bełkotu zawartego w uzasadnieniach do orzeczeń pisanych przez polskich sędziów kompletnie nie rozumiem. Są często tak „odjechane”, oderwane od stanu faktycznego i prawa, tak nielogiczne i absurdalne, że nie wiadomo czy śmiać się czy płakać? Śmiech oczywiście jest przez ogromne łzy bezradności w kraju, gdzie prawo do sprawiedliwego, bezstronnego sądu w większości przypadków jest tylko czysto teoretyczne.
Na koniec wręcz kluczowa sprawa, na którą zwrócił uwagę adwokat Stefan Hambura. Jeszcze raz zacytuję słowa mecenasa, które wydają mi się bardzo ważne w polskiej debacie publicznej na temat kondycji polskiego sądownictwa, morale i kompetencji polskich sędziów: „- Być może polski wymiar sprawiedliwości nie do końca zaznajomił się z orzecznictwem w sprawie konwencji, ale też z ochroną praw podstawowych, bo podobne standardy obowiązują tutaj w ramach Rady Europy, jak i Unii Europejskiej. Być może warto byłoby zorganizować szkolenia dla sędziów w Polsce, żeby mogli się z tym tematem bardziej zaznajomić”.
Stefan Hambura bardzo delikatnie zasugerował wyjątkowo ważny problem w polskim wymiarze sprawiedliwości, który uważam trzeba określać bardziej dosadnie, adekwatnie do powagi sytuacji. Niedouczenie sędziów, wręcz według mnie ignorancję wobec wiedzy ogólnej i obowiązującego prawa w znacznej części przypadków polskich sędziów poraża. Jeżeli dodamy do tego poczucie wyższości, arogancję i brak szacunku do ludzi oraz prawa, to trudno się nawet dziwić, że większość polskich sędziów urządza piekło osobom dochodzącym swoich praw przed polskimi sądami.
Polscy niedouczeni i często bez odpowiednich cech osobowościowych oraz dyspozycji moralnych sędziowie muszą zacząć podnosić kwalifikacje i to bardzo intensywnie. Muszą zacząć pracować nad sobą za swoje, prywatne pieniądze jeżeli chcą pozostać w zawodzie. Nawet nie wolno organizować dodatkowych szkoleń dla sędziów za publiczne pieniądze, które w ogromnej części w Polsce są ogromną fikcją. Spotkają się, jest sympatycznie, miło i wesoło, a tak zwane szkolenie nie ma żadnego wpływu na poziom kwalifikacji. No może jedynie na moralne, ściągając je na samo dno po pijackich libacjach i upojnych nocach, gdzieś na szkoleniu w atrakcyjnym miejscu Polski. Przecież zgodnie z wymogami prawa formalnie są organizowane szkolenia dla sędziów i nic specjalnego z tego dla praktyki sądzenia nie wynika. Generowany jest tylko koszt, który pokrywają zwykli ludzie.
Z góry przepraszam tych sędziów, którzy korzystają ze szkoleń zgodnie z ich przeznaczeniem. Bo, że tacy są, jestem tego pewna. Oni przynajmniej sami sobie potwierdzą moje obserwacje, że często na szkoleniach znaczna część osób szkolących się robi bardzo wiele rzeczy oprócz zdobywania wiedzy.
Nieliczni sędziowie, którzy poważnie traktują wykonywanie zawodu korzysta ze szkoleń organizowanych na bieżąco, które według mnie są mniej istotne na poziomie kompetencji, jaki powinni posiadać sędziowie od znaczenia samokształcenie, pracy nad sobą w trakcie wykonywania zawodu wymagającego wysokich kompetencji, wyobraźni oraz ponadprzeciętnej samodzielności i odpowiedzialności z którymi w Polsce wśród ogromnej części sędziów jest bardzo poważny problem.
Grupa sędziów wyróżniających się kompetencjami na tle nieprawdopodobnej miernoty, niedouczenia większości mam nadzieję, że radzi sobie z samokształceniem, które powinno być podstawą w pracy, jest wręcz czymś nieodzownym w pracy sędziego. Sędziowie w swej ogromnej większości muszą wreszcie samodzielnie zacząć czytać nie tylko międzynarodowe konwencje i orzeczenia na ich podstawie wydane. Polscy sędziowie w swej znacznej większości, powinni wreszcie w zaciszu swoich gabinetów lub pokoi zapoznać się z polską Konstytucją i muszą wreszcie przyjąć do wiadomości, że jest to najważniejsze prawo w Polsce, które muszą przestrzegać.
Większość polskich sędziów musi wreszcie zrozumieć, że zgodnie z artykułem 8 ustawy zasadniczej: „2. Przepisy Konstytucji stosuje się bezpośrednio, chyba że Konstytucja stanowi inaczej”. A jak już to przyjmą do wiadomości i zrozumieją, zaczną stosować w praktyce, to gwarantuję Wam, że ETPC nie będzie musiał tak często karcić Polski poprzez niekorzystne dla niej orzeczenia.
– Zapewne część czytelników zapyta: skąd taka pewność, na jakiej podstawie wyciągam wnioski? – Obserwuję polski rynek szkoleniowy ze szczególnym zwróceniem uwagi na efekty szkoleń. Na szkoleniach sędziów nie bywałam, ale na podobnych bardzo często. Bywa, że w szkoleniach uczestniczą ważne osoby, a nawet prezesi ogromnych korporacji, którzy zdarza się, że dziękują co niektórym za współpracę po intensywnym szkoleniu się. Niestety tego typu oczyszczania środowiska sędziowskiego nie ma, które istnieje w biznesie. Sędziowie nie wiadomo dlaczego zatrudniani są na specjalnych prawach w Polsce. Są grupą równiejszych. Praktyczna nieusuwalność z zawodu. Brak woli politycznej do rozliczania sędziów ze świadczonej pracy, powodują, że sędziami są również niekompetentni, kompletnie zdemoralizowani ludzi, którzy ściągnęli na samo dno polskie sądy.
Po sposobie pracy sędziów, efektach sądzenia widać, że w sprawie nie chodzi o kolejne topienie publicznych pieniędzy poprzez dodatkowe szkolenia, tyko o wymaganie odpowiedniej jakości świadczonej pracy, zweryfikowanie jakości prowadzonych szkoleń, stosunku do nich uczestników oraz szczególne zwrócenie uwagi na podnoszenie kwalifikacji sędziów poprzez samokształcenie.
No i bez znajomości Konstytucji wśród sędziów, bez stosowania ustawy zasadniczej przy orzekaniu, polskie sądy będą nadal tonąć w bagnie i będą nadal przyczyniać się do wyniszczania ludzi oraz kraju. Konstytucja posiada rozwiązania prawne dalekie od ideału, jest jednak w swej części zgodna z prawem międzynarodowym, w tym z konwencją na podstawie której orzeka ETPC. Czyli przestrzeganie Konstytucji w znacznej większości spowoduje, że polscy sędziowie będą jednocześnie przestrzegać konwencji na podstawie której orzeka Europejski Trybunał Praw Człowieka.
Barbara Berecka