Pytania bardzo polityczne – edukacja – odpowiada Włodzimierz Foltynowicz

ODPOWIADA BLOGER, KOMENTATOR STRONY WŁODZIMIERZ FOLTYNOWICZ

– Pierwsze skojarzenia jakie Panu przychodzą na temat edukacji i obecnego stanu edukacji w Polsce.

Włodzimierz Foltynowicz:
Edukacja idąca w parze z wychowaniem jest najistotniejszym etapem kształcenia młodego człowieka. W tym najważniejszym etapie ogólnym, jeszcze ważniejsze jest wychowanie odebrane w domu rodzinnym. Bardzo dobrze kiedy wzorce rodzinne dają dziecku podstawy kultury współżycia i wiedzy ogólnej. Jednak nie każdy dom przekazuje wzorce godne naśladowania z powodu braku ich posiadania przez rodziców.
Braki te musi więc uzupełniać edukacja szkolna, która kształcąc wyposaża dzieci w zasób wiedzy i kultury, które powinny wynieść a nie wyniosły z domu. Współczesne szkolnictwo polskie nie ma w programach edukacyjno ? wychowawczych takiego zagadnienia. Nauczyciele i wychowawcy ? zgodnie z obowiązującymi programami ? prowadzą żmudne analizy statystyczne efektów nauczania wyliczane na podstawie wyników testowych, czyli mechaniczne sprawdzanie wyłącznie wiedzy programowej, powszechnego obecnie sposobu oceny uczniów. Nie ma tu miejsca na ocenę inteligencji i indywidualizmu ucznia (podobno coś się zmienia?) jako cech oznaczających jego intelektualny rozwój ogólny, w tym także stopień opanowanej wiedzy z programu szkolnego. To są ? moim zdaniem ? kwalifikacje mylące, bo promujące głównie mechaniczne przyswajanie wiedzy pozwalającej jedynie trafnie ?zaikskować? kratkę alternatywnej odpowiedzi, bez rozumowego pojmowania pytania.
Tyle mojego, obywatelskiego postrzegania współczesnej szkolnej edukacji opartego na zaobserwowanym procesie nauczania, którym podlegają moi wnukowie od szkoły podstawowej po liceum.
Mam świadomość, że to pogląd nieco uproszczony, częściowo subiektywny, bo prezentowany przez człowieka, który nie jest fachowcem od oświaty. Niemniej obniżający się poziom maturzystów (głównie kulturalny /wstręt do lektur ? literatury, masowe uczestnictwo w wulgarnych spektaklach estradowych/, ale i przedmiotów ścisłych, np. matematyki czy fizyki) utwierdza mnie w mojej opinii.
Ciekaw jestem innych zdań na ten temat.

– Jaką rolę powinna odgrywać edukacja w budowaniu siły państwa i utrzymaniu jej?

Włodzimierz Foltynowicz:
Rola edukacji w państwie ma wagę ogromną nie mniejszą niż kwestie ekonomiczne czy militarne. Kierowanie strukturami władzy od Centrum po Gminę wymaga od gremiów kierowniczych tych struktur dużej wiedzy i kultury osobistej. A ta zależy od odebranego wychowania i poziomu wiedzy uzyskanej podczas edukacji w szkołach i na uczelniach wyższych.
Nikt nie ma wątpliwości, że powierzanie kierowniczej funkcji w instytucjach gospodarczych i finansowych (korporacje, banki) jest uzależnione od wiedzy ekonomicznej i branżowego stażu (przedłużenie edukacji zawodowej) kandydata. Zaś funkcje administracyjne w państwie i na szczeblu samorządu często powierza się zupełnym dyletantom, których jedyną kwalifikacją jest przynależność do ?trzymających władzę struktur politycznych?. Pomijam funkcje i stanowiska wybieralne w trybie demokratycznego ustroju politycznego.
Jeżeli takie odpowiedzialne funkcje (poza wybieralnymi, bo te zależą od świadomości elektoratu) pełnią ludzie niedouczeni, o niskiej kulturze osobistej, (co jest nader częste) to ma to wpływ na siłę państwa. Niski poziom takiej kadry, reprezentującej władzę (gminy, urzędy skarbowe, prokuratura, sądy, itd.) wywołują ze strony obywateli lekceważenie państwa i ignorowania wielu potrzebnych inicjatyw społecznych. Władza traci autorytet, który jest utożsamiany z państwem. A brak autorytetu (lub jego obniżenie) osłabia siłę tego państwa. Słabe państwo, to daleko idąca samowola w/w struktur, korupcja urzędnicza, nagminne nie respektowanie prawa itd., itp.
Związek pomiędzy poziomem i powszechnością edukacji, a siłą państwa jest ? moim zdaniem ? oczywisty. Im wyższy poziom wiedzy i kultury społecznej (w tym także osobistej) tym większa szansa na podwyższenie poziomu funkcjonowania instytucji państwa. Wszak porzekadło ludowe mówi ?jaki naród taka władza?.
I nie to będzie pointą tej wypowiedzi.

– Jaka długa według Pana powinna być ingerencja polityków w edukację poprzez stanowione prawo?

Włodzimierz Foltynowicz:
W każdym państwie demokratycznym prawo stanowi organ ustawodawczy czyli parlament. Tak więc ingerencja polityków jest oczywista i nieunikniona. Problem zaś polega na polityczno osobowym składzie owego parlamentu. Światli parlamentarzyści nie uzurpują sobie wszechwiedzy we wszystkich zagadnieniach występujących w państwie wymagające legislacji. Parlament składający się ze światłych i dojrzałych polityków powierza opracowanie regulacji prawnych poszczególnych dziedzin życia apolitycznym grupom eksperckim (z udziałem kompetentnych przedstawicieli środowisk, których regulacje ustawowe dotyczą) kierującym się wyłącznie meritum sprawy, rozwiązanie której spełnia potrzeby cywilizacyjno ? rozwojowe państwa i społeczeństwa. Przy tworzeniu prawa nie może być brany pod uwagę interes polityczny partii, które muszą zrezygnować ze swoich partyjnych pryncypiów na rzecz dobra ogólnospołecznego i ogólnonarodowego.
Tak stanowione prawo daję najlepsze gwarancje trafności uregulowań w każdej dziedzinie, a więc także w zakresie edukacji.

– Czy dostrzega Pan nawet wśród polityków problem mieszania znaczenia pojęć takich jak:
demokracja ? totalitaryzm,
polityka społeczna ? pomoc społeczna?

Włodzimierz Foltynowicz:
Bardzo trudne pytanie, bo prostej odpowiedzi nie ma. Jedno spostrzeżenie jednak rzuca się w oczy. Takie mianowicie, że politycy używają pochopnie tych określeń z obrazą inteligencji obywateli, którzy w czasach Internetu łatwo mogą zweryfikować trafność używania zwrotów w prezentowanych przez polityków sytuacjach.
Jeżeli polityk mówi np. o polityce społecznej i argumentuje to statystyką wypłacanych różnorakich zasiłków, to znaczy, że nie odróżnia polityki społecznej jako systemu ustrojowego od świadczeń pomocowych przyznawanych ludziom w sytuacja nadzwyczajnych lub losowych.
Podobnie wielu polityków ? głównie opozycji ? epatuje społeczeństwo pojęciem totalitaryzmu wobec zjawisk co najwyżej zbyt pochopnej lub niepotrzebnej interwencji sił porządkowych w różnorodnych demonstracjach, np. pod Pałacem Prezydenckim w znanych utarczkach o krzyż. Tak samo nadużywa się pojęcia demokracja, bo nic nie ma z demokracją wspólnego ustanawianie różnorakich reguł ? np. wyborczych ? ustalaniem granic wolnego demokratycznego oddziaływania zaporami typu: kontyngent przedstawicielski, parytet przedstawicielski czy kwota przedstawicielska.
Pojęć tych nadużywają politycy nagminnie bez konsekwencji społecznych dla siebie, co wyraźnie oznacza ciągle niski poziom obywatelskości polskich wyborców nie odczuwających lekceważenia ze strony polityków.
Nie zauważa tego zbyt często także publicystyka polityczna z tego samego powodu niskiej obywatelskości.

– Co Pan sądzą o pomyśle pracy ponad podziałami politycznymi w wybranych obszarach, które są niezwykle ważne z punktu widzenia Polski i Polaków?

Włodzimierz Foltynowicz:
To pytanie koresponduje wprost ? moim zdaniem ? z zagadnieniem edukacji społeczeństwa z masy którego wyłaniamy w wyborach powszechnych elity rządzące ? od gmin po parlament. Możliwość współpracy ponad podziałami politycznymi w obecnym stanie kultury politycznej i zacietrzewiania emocjonalnego wywoływanego sporami w walce o władzę jest mało prawdopodobna. Wszystkie apele polityków stopnia centralnego nawołujących do takiej współpracy są obłudne, bo partie rozumieją ten apel włącznie jako poparcie swoich własnych koncepcji i nie wykazują ani na jotę chęci kompromisu zawieranego z partnerem politycznym.
Istnieje pewna szansa na taką współpracę na razie tylko na szczeblu gmin pod warunkiem zmiany samorządowego prawa wyborczego, likwidującego polityczne zasady wyboru władz przez likwidację partyjnych list wyborczych i zastąpienie ich listami wyborczymi obywateli typującymi kandydatów. To daje szansę (choć nie gwarancję na obecnym etapie obywatelskości) wyboru radnych i wójtów z nadania samych mieszkańców, zainteresowanych skutecznym załatwieniem (rozwiązaniem) najpilniejszych spraw lokalnych. Taka rada gminna, wolna od partyjnego populizmu i politycznej demagogii będzie zainteresowana solidarną pracą wszystkich, ponad politycznymi podziałami, skonsolidowanych wokół zadań ważnych dla ogółu.
Ażeby to osiągnąć trzeba zmobilizować samorządowców do akcji wymuszającej na ustawodawcy uchwalenie nowego, samorządowego prawa wyborczego.
To jest zadanie trudne, co pokazuje nieudana próba samorządów kilku wielkich miast z Wrocławiem na czele w wyborach do Senatu, do którego wystawiono listy kandydatów samorządowych bez rekomendacji partyjnych z których uzyskano zaledwie jeden mandat senatorski. To daje obraz trudności, a jednocześnie dowodzi o pilnej potrzebie popularyzowanie idei obywatelskich, bez których nie uda się stworzyć atmosfery wspólnotowej, solidarnej pracy ponad podziałami. Tylko świadomość obywatelska pozwoli ludziom zrozumieć wagę i zalety takiej działalności uwolnionej od zakulisowych partyjnych gier o władzę, jako łupu wyborczego partii politycznych. To nie jest krótka ani łatwa droga, ale koniecznie trzeba na nią wejść, by przezwyciężyć społeczny marazm nawyku, że inni zrobią coś za nas.

Na tę drogę weszła już inicjatorka tej dyskusji, dyskusji zalążkowej mającej szansę uruchomić lawinę niosącą nowego, obywatelskiego ducha demokracji bez hipokryzji partyjnego PR (public relations).

– Dziękuje bardzo.
Zapraszam do lektury foltynowicz.salon24.pl. Zwróćcie uwagę na Blogroll na pasku z prawej strony. Tam macie stały link do tekstów Pana Włodzimierza.

Barbara Berecka

This entry was posted in Demokracja i wolność, Demokracja po polsku, Dyskusje społeczno - polityczne, Edukacja obywatelska i edukacja przygotowująca do życia, Wywiady, Życie społeczno-polityczne and tagged , , , , , , , , , , . Bookmark the permalink.